19 kwietnia 2024


(felieton)

W dzisiejszych czasach nieustającej walki o wolność i demokrację nikt nie może się czuć bezpieczny, i każdy jest podejrzany. Przekonał się o tym pewien profesor fizyki, który w samolocie robił notatki, przygotowując się do wykładu. Został wyciągnięty z samolotu jako podejrzany o terroryzm – pisał przecież niezrozumiałe dla zwykłych ludzi znaki – wzory i równania.

Tomasz Gerard

Skoro już równania matematyczne są podejrzane to rzeczywiście idą ciężkie czasy. Stąd już tylko krok do powtórki z historii – wyłapywania wszystkich w okularach, „intelektualistów”, przecież każdy z nich może być mózgiem jakiejś organizacji. Potem może przyjść pora na bardziej umięśnionych (potencjalni żołnierze), starannie ubranych (szefowie), i nie wiadomo na kogo jeszcze. Najlepiej więc siedzieć cicho, niczym się nie wyróżniać, nic nie robić (a już na pewno nie robić planów), bo mogą z tego być kłopoty.
Wyczuli to chyba niemieccy nastolatkowie, bo jak donoszą tamtejsze ośrodki badawcze – wcale się nie buntują, jak to niby nastolatkowie mają w zwyczaju, i tworzą jednorodną masę konformistów. Badacze widzą w tym skutek – a jakże – zagrożenia terroryzmem. Nie chcą dostrzec (a raczej ujawnić), że bunty poprzednich dekad, zwłaszcza rewolucja obyczajowa lat 60-tych, to była sterowana walka z moralnością, kulturą i zasadami świata, który miał zniknąć, dając miejsce nowemu, wspaniałemu światowi. I skoro ten nowy wspaniały świat już został odgórnie wprowadzony to po co miałby teraz być bunt?
Za to buntują się dorośli, choć raczej do buntu nakłaniają. I to ci piastujący wysokie funkcje urzędnicze w Unii Europejskiej. Jeden z takich „namaszczonych” zaapelował wprost do rządów krajów członkowskich, aby przestały wreszcie patrzeć na swoich wyborców i zaczęły wykonywać rozkazy. W krajach demokracji ludowej, jaka panuje powszechnie w Europie, podobno to naród jest suwerenem i „rządzi przez swoich przedstawicieli” - tak jakoś to było. No więc, czy nie jest to jawna hucpa? Jest, ale cóż z tego. Głosów oburzenia ze strony polityków nie było słychać. Może po prostu nie zauważyli w tym żadnej niestosowności – skoro gość wydaje im rozkazy, przywołuje do porządku, to może ma takie uprawnienia, a oni mają słuchać i koniec.


cały artykuł dostępny jest w wydaniu 5 (104) maj 2016