Choć tytuł może sugerować inaczej, Jan Kropacz sukcesu jednak nie osiągnął. Innowacje tego wynalazcy nie zostały z powodzeniem wdrożone do produkcji. Próżno ich szukać w podręcznikach historii techniki. Ale opowiedzmy przebieg wynalazczej kariery Jana Kropacza od początku.

Pochodził z Rybarzowic koło Żywca, skąd wyemigrował na początku 1912 roku. Wraz z grupą ziomków, przez Hamburg i Liverpool, dotarł do Halifax w Kanadzie. Schodząc na ląd, jako swój zawód podał po prostu „robotnik” i od razu zadeklarował, że chce osiedlić się w prowincji Alberta. W nowej ojczyźnie imał się różnych zajęć. Pracował w kopalniach, dorywczo najmował się do prac polowych u miejscowych farmerów. Zapewne nie usłyszelibyśmy o nim, gdyby nie to, że parał się również wynalazczością. W listopadzie 1926 roku Kropacza odwiedził w jego mieszkaniu w osadzie Taber, reporter gazety wychodzącej w leżącym niedaleko mieście Lethbridge. Wynalazca zajmował się wówczas próbami wdrożenia swojego najbardziej obiecującego projektu. Było to uniwersalne narzędzie, rodzaj regulowanego klucza z dodatkami umożliwiającymi m.in. piłowanie i przecinanie. Było to jakby skrzyżowanie klucza francuskiego ze szwajcarskim scyzorykiem, które – zdaniem Kropacza – każdy szanujący się hydraulik, mechanik czy choćby zwykły majsterkowicz powinien mieć w swoim warsztacie. Wynalazca zademonstrował reporterowi działający prototyp tego narzędzia. W pokazie brało udział kilka innych osób. Później Kropacz zaprezentował patenty, jakie na to urządzenie uzyskał w Stanach Zjednoczonych i kilku krajach europejskich, a także pokaźny stos korespondencji od firm planujących zakup jego licencji. Propozycje opiewały na kwoty od 10 do 50 tysięcy dolarów za odstąpienie praw patentowych. Wynalazca zdecydował się jednak na ofertę amerykańskiej firmy, która miała zająć się produkcją tego wyrobu pod marką „Kropacz Mechanical Wrench”. Wynalazca miał otrzymać jednorazowo 5000 dolarów, oraz procent od każdej wytworzonej i sprzedanej sztuki. O znaczeniu tej innowacji Polaka świadczyć może również fakt, że na rozwiązania opisane w jego patencie do dziś powoływało się kilku innych wynalazców. Wprawdzie nie udało mi się trafić na ślad zachowanego egzemplarza tego narzędzia, możemy jednak domyślać się, jak wyglądało. W 1920 roku John Kropacz zastrzegł w Stanach Zjednoczonych wzór użytkowy swojego klucza.

W kolejnej relacji z pracowni wynalazcy reporter informował o innych jego osiągnięciach. Najbardziej intrygujące było „urządzenie do latania”. Był to właściwie kombinezon z ruchomymi skrzydłami. Miał on umożliwiać człowiekowi bezpieczne lądowanie z dużej wysokości, a w szczególnych przypadkach na przemieszczanie się w powietrzu i to z prędkością nawet 100 km/h… Gdyby dać posłuch entuzjastycznym doniesieniom prasowym, opierającym się na zapewnieniach pewnego siebie innowatora, wynalazek Kropacza mógł zrewolucjonizować światowe lotnictwo. Odtąd każdy mógł udać się w podniebną podróż. Ubrany w ten kombinezon musiał oczywiście najpierw wyskoczyć z wysokiego budynku lub urwiska. Aż do połowy lat 30., skąd pochodzi ostatnia wzmianka na temat tego kombinezonu Kropacza, wynalazca niestety nie rozwiązał problemu wzbijania się w powietrze w dowolnej chwili i z dowolnego miejsca, na przykład z poziomu ulicy. A zagadnieniem lotu zajmował się przynajmniej od czasu tuż po zakończeniu I wojny światowej, jeśli nie wcześniej. Wiadomo, że w lutym 1919 roku wystąpił o patent amerykański na ten wynalazek. W latach 1921-1924 złożył aplikacje kolejno we Francji, Wielkiej Brytanii, Polsce i Kanadzie.
Jak wynika z opisu patentowego, przedmiotem wynalazku Kropacza było „…urządzenie do latania połączone z ubraniem lotnika, ukształtowane jako zbiornik gazu, lżejszego od powietrza, a to w celu aby przez częściowe zrównoważenie ciężaru lotnika umożliwić lot przy stosunkowo niewielkim wysiłku fizycznym bez silnika”. Ubranie to posiadało podbitkę wykonaną w formie gazoszczelnego worka. Jak zapewnia w opisie wynalazca, „…gdy worek wypełnia się wodorem albo innym podobnym, lżejszym od powietrza gazem” wywołuje to zmniejszenie ciężaru lotnika. Zewnętrzna powłoka była najprawdopodobniej sztywna, częściowo wykonana z lekkiej blachy. Przypuszczenie, że był to metal, potwierdzają również relacje prasowe nazywające wynalazek Polaka mianem „aluminiowego garnituru”. W memoriale patentowym brak wprawdzie na ten temat informacji, trudno jednak sobie wyobrazić, jak miałyby pracować skrzydła osadzone na ramionach ubioru uszytego z elastycznej tkaniny.

Skrzydła wykonane były w formie sztywnych łupin z blachy aluminiowej. Jak wspomniano, zamontowane były na zawiasach przytwierdzonych do ramion „garnituru”. Osie zawiasów połączone były za pomocą odpowiednio wyprofilowanych prętów z urządzeniem umieszczonym pośrodku pleców lotnika. Był to cylinder, wewnątrz którego poruszał się tłok i osadzona na jego trzpieniu sprężyna. Lotnik poruszał skrzydłami własnoręcznie, za pomocą uchwytów w ich dolnej części. Zadaniem sprężyny było wspomaganie lotnika w tym niewątpliwie męczącym zadaniu. Oczywiste, że przy opadaniu aeronauty w dół pęd powietrza powodował podniesienie się skrzydeł w górę. To z kolei wywoływało ściśnięcie wspomnianej sprężyny, a tym samym zmagazynowanie pewnej ilości energii kinetycznej. Energię tę sprężyna oddawała przy kolejnym ruchu skrzydeł w dół, pociągniętych przez lotnika. Zdaniem wynalazcy „…siła sprężyny, poprzednio ściśniętej, pomaga lotnikowi uderzyć o powietrze prędzej, a więc znacznie silniej, przez co działanie skrzydeł powiększa się”.
W kolejnych wariantach kombinezon był wzbogacany o nowe dodatki, takie jak narty do lądowania na wodzie czy zmodyfikowany sposób napełniania worka gazowego. Zamiast jednolitej przestrzeni napełnianej wodorem, miały to być mniejsze worki. W razie uszkodzenia jednego z nich, pilotowi nie groziłby gwałtowny upadek. Wiadomo też, że w nowszych wersjach pojawił się przełącznik trybu pracy skrzydeł umożliwiający uzyskanie trzech prędkości. Brak jednak dokładnego opisu działaniu tego usprawnienia. W listopadzie 1935 roku Kropacz zapowiadał przeprowadzenie testu swojego kombinezonu. Jak zapewniał, model wykonany w mniejszej skali, który wraz z urządzeniem poruszającym skrzydłami, został spuszczony z dachu hotelowego, przeleciał prawie dwie mile. Nie wiadomo jednak, czy do zapowiadanego testu w ogóle doszło. Trudno wyobrazić sobie Jana Kropacza, wtedy mężczyznę blisko siedemdziesięcioletniego, jak skacze w swoim „aluminiowym garniturze” z dachu wysokiego budynku…
Z relacji reporterów odwiedzających Jana Kropacza dowiadujemy się, że miał na swoim koncie dwanaście wynalazków. Niestety, udało się odnaleźć tylko trzy jego patenty. Oprócz wspomnianego klucza i aparatu latającego, wynalazł jeszcze uniwersalny podkład kolejowy. Wykonany w formie specjalnych, podłużnych profili mógł być układany na dowolnych podkładach drewnianych bądź betonowych. Zdaniem wynalazcy podkład ten można było również zastosować do budowy tymczasowych torowisk na utwardzonym terenie, np. wzdłuż zwykłej drogi.
Jak Jan Kropacz zapewniał w wywiadach, wynalazczością zajmował się od początku swojego pobytu w Kanadzie. Skoro przybył tam jako dojrzały mężczyzna, możemy zatem sądzić, że swój talent do innowacji objawiał jeszcze w Polsce, przed emigracją. Do swoich polskich korzeni przyznawał się zresztą otwarcie. Niemal w każdej relacji prasowej przedstawiany był jako Polak lub „obywatel austriackiej Polski”. W aplikacjach o patenty amerykańskie lub brytyjskie cały czas przedstawiał się jako „polski obywatel”. Chyba dla kontrastu, we wniosku złożonym w Urzędzie Patentowym Rzeczpospolitej Polski podpisał się tak: „John Kropacz, Kanada.”
Sławomir Łotysz
Literatura:
Wrench. Patent amerykański nr 1523808, zgłoszony 29.01.1924 r., wydany 20.01.1925 r.
Taber Inventor has Patent Wrench which causes stir. The Lethbridge Herald. 2.11.1926, s. 5.
Wrench. Patent amerykański nr D57676, zgłoszony 30.10.1920 r., wydany 26.04.1921 r.
Aeronautic Device. Patent amerykański nr 1343055, zgłoszony 5.02.1919 r., wydany 8.06.1920 r.
Urządzenie do latania. Patent polski nr 6865, zgłoszony 7.02.1924 r., wydany 29.01.1927 r.
Rail-support. Patent amerykański nr 1328002, zgłoszony 14.04.1919, wydany 13.01.1920 r.
artykuł pochodzi z wydania 1/2 (28/29) styczeń/luty 2010